Dwa kolejne przedpołudnia zasadziłem się na szczupaka Pod Dębami. Bez efektów. Zadaję sobie pytanie, czy drapieżniki poczuły do mnie awersję, czy też zostały wyłowione. A być może w sobotę i niedzielę zwyczajnie nie żerowały. Faktem jest, że tylko jeden i to niepełnoletni zaznaczył spływem swoją obecność w łowisku. Za to bardzo wdzięcznie umilają wędkarzom czas ryby spokojnego żeru. Nawet bez nęcenia meldują się na haczyku ukleje, płocie, wzdręgi i krąpie. Rzadziej trafi się duży leszcz. Chociażby taki jak Tadeuszowi w piątek. Długości całe 57 cm.

Moje sobotnie wędkowanie było ograniczone czasowo z potrzeby zameldowania się i otwarcia o 13-tej naszego sklepu wędkarskiego. Za to w niedzielę pobyt nad stawem był limitowany jedynie tym, że „na każdą głupotę kiedyś koniec przychodzi”.
