Trudno jest dopasować ważne rocznice do ładnej pogody. Letnia aura w naturalny sposób pomagała w czasach PRL-u w obchodach Święta Pracy 1 maja, i Odrodzenia Polski 22 lipca. Nie mam nic przeciwko obchodzeniu Święta Niepodległości w dniu 11 listopada, ale wolałbym letnie tańce na dechach, niż zadymy na jesiennych marszach.
Może byłoby już na czasie przestać odwoływać się do mimo wszystko kontrowersyjnego Naczelnika Państwa, a sięgnąć chociażby do rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 roku będących ogólnonarodowym aktem, który zapoczątkował uzyskanie obecnych swobód obywatelskich.
Radość z wolności jak zawsze psuje smak kosztów jej uzyskania. W okresie po II Wojnie Światowej musieliśmy płacić za przyjaźń opiekunom ze wschodu, a po transformacji ustrojowej 89 roku sojusznikom zza oceanu.
Optując za ustanowieniem Święta Wolności w dniu 4 czerwca nie jestem całkowicie wolny od prywaty. O udziale w tych wyborach przypomniała mi publikacja „U Progu Demokracji” wydana w 30-tą rocznicę wyborów 1989 roku. Zostałem tam wymieniony jako niezależny kandydat na senatora. Nieważny wynik tego plebiscytu. Bóg jeden wie, ile zachodu kosztowało mój komitet i najbliższych zebranie 3.000 podpisów dla zarejestrowania mojej kandydatury!
Jedynym niezależnym kandydatem, który został wybrany do Senatu I kadencji, był Henryk Stokłosa. Swoje powyborcze „credo” określił krótko: „Nie będę w opozycji do opozycji, ale będę przeciwko wszelkiej głupocie, skąd by ona nie pochodziła”. A mamy, co mamy.

